|
Autor |
Wiadomość |
Cataclysm
Początek
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 16:55, 21 Gru 2008 |
|
Piszcie swoje ulubione cytaty z Intruza. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
|
Lana
Początek
Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 75 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdynia
|
Wysłany:
Nie 17:16, 21 Gru 2008 |
|
'Trzymałem cię w ręce, Wagabundo. Byłaś przepiękna'...
To jest przepiękne zdanie. Po prostu SM przeszła samą siebie... <3 |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cataclysm
Początek
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 17:27, 21 Gru 2008 |
|
Ja uwielbiam: Śpij. Odłóż smutki na jutro. Nigdzie sobie w nocy nie pójdą.
Albo
- Dziwny jest ten świat.
- Jak żaden inny. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MarcelinKa
Planeta Delfinów
Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 301 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 17:35, 21 Gru 2008 |
|
na forum twilight wkleiłam najlepsze cytaty z całej książki, które spisałam... mam przekleić?? czy się raczej nie opłaca? xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cataclysm
Początek
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 17:37, 21 Gru 2008 |
|
Hm, jak chcesz. Może lepiej byłoby nie "odsyłać" do tamtego forum, tak oduzależnić się. Ale podejrzewam ,że ci się nie chce tutaj wszystkiego wklejać |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MarcelinKa
Planeta Delfinów
Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 301 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 17:43, 21 Gru 2008 |
|
Co za różnica?? xD
- Zależy ci po prostu na tym ciele- powtórzyłam.
- To nieprawda- zaprotestował.- Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko jej wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to, co mówisz. Nie obchodzi mnie to, jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. Ty jesteś piękna.
Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma.
Nigdy nie wiesz ile czasu ci zostało.
Jeżeli Sharon wciąż żyje, to zapewne dzięki matce, stukniętej cioci Maggie, która mogłaby spokojnie konkurować ze stukniętym wujciem Jebem o tytuł największego świra w świrniętej rodzince Stryderów. xD
- A ja? Dlaczego umieram? Chyba dlatego, że przegrałam, prawda?
Nie, pomyślała. Nie wydaje mi się... Myślę... Myślę, że może... umierasz, by stać się człowiekiem. Po tych wszystkich planetach, które opuściłaś, znalazłaś wreszcie miejsce i ciało, za które jesteś gotowa oddać życie. Myślę, że znalazłaś sobie dom, Wagabundo.
Język, którym teraz mówiłam, był dziwny, ale sensowny. Rwany, prosty, ślepy, linearny. Niesłychanie ułomny w porównaniu do wielu innych, którymi posługiwałam się wcześniej, ale jednak płynny i pozwalający się wyrazić. Chwilami piękny. Mój nowy język. Moja mowa.
Nie wiedziałam nic o tutejszym pojęciu piękna, lecz mimo to czułam, że to piękna twarz. Miałam ochotę długo jej się przyglądać. Gdy tylko to sobie uświadomiłam, zniknęła.
Dusza. To chyba odpowiednie określenie. Niewidzialna siła kierująca ciałem.
Nazywałam się teraz Wagabundą, ale to imię pasowało również do jej wspomnień. Różnica polegała na tym, że ja włóczyłam się z wyboru, podczas gdy wszystkie obrazy z jej pamięci były przesiąknięte strachem. Moje życie było wędrówką, jej- ciągłą ucieczką.
Jak tu nie ufać w pełni drugiemu człowiekowi? Jesteśmy dla siebie rodziną, gatunkiem na wymarciu.
Może to przypadek, a morze przeznaczenie, ale wygląda mi na to, że najsilniejszy spośród nas trafił na najsilniejszego spośród nich.
Gdybym teraz miał wybrać między tamtym utraconym światem a tobą, nie potrafiłbym z ciebie zrezygnować. Nawet gdyby to miało ocalić pięć miliardów ludzkich istnień.
Nigdy wcześniej nie żyłam na planecie, na której działyby się takie rzeczy, nawet przed przybyciem dusz. Ziemia była jednocześnie najlepszym i najgorszym ze światów. Najpiękniejsze doznania i wzniosłe uczucia mieszały się tutaj z mrocznymi rządzami i podłością. Być może tak właśnie miało być. Może niziny były potrzebne, by wspinać się na wyżyny. Czy dusze były inne? Czy mogły cieszyć się światłem, nie zaznając mroków tego świata?
Jak glista wielkości dłoni może się zakochać w człowieku?
Już wcześniej zdawałam sobie sprawę, że Melanie jest dla mnie kimś więcej niż tylko zbuntowanym żywicielem uprzykrzającym mi życie. W ciągu ostatnich tygodni- od kiedy połączyła nas niechęć do wspólnego wroga, czyli Łowczyni- zbliżyłyśmy się do siebie, a nawet stałyśmy się powierniczkami. Kiedy Kyle stał nade mną z nożem na pustyni część mnie cieszyła się, że to przynajmniej nie ja uśmiercę Melanie. Już wtedy była dla mnie czymś więcej niż tylko ciałem. Teraz jednak poczułam coś jeszcze głębszego. Żałowałam, że sprawiłam jej ból.
- Popatrz na jego oczy- wymamrotał Ian.- Jest wystraszony(...) Nie widzisz, że się boi? Zostaw go na chwi...
Coś zaszurało o podłogę, a chwilę później rozległ się głuchy odgłos uderzenia. Ian przeklął. Spojrzałam przez palce i zobaczyłam, że gdzieś zniknął, a Jared stoi odwrócony do mnie plecami.
Ian splunął i zajęczał
- To już drugi raz- warknął, a ja zrozumiałam, że cios przeznaczony dla mnie spadł na niego(...)
Bolało mnie, że kto inny poniósł karę za moje milczenie- nawet jeśli ten ktoś próbował mnie niedawno zabić. Nie tak miały wyglądać tortury.
- Nie wiem czemu... ale mam wrażenie, że ona wogóle nie chce, żebyśmy o niej myśleli.- Usłyszałam, jak Ian wstaje.- Wiesz, co jest najdziwniejsze?- wymamrotał cicho, ale już nie szeptem.
- No co?
- Miałem wyrzuty sumienia- jak diabli- kiedy zobaczyłem, jak się nas boi. I kiedy zobaczyłem te sińce na jej szyi.
- Nie możesz tak reagować- odparł Jared, nagle zaniepokojony.- To nie jest człowiek. Nie zapominaj.
- To jeszcze nie znaczy, że nie czuje bólu, nie uważasz?- Głos Iana powoli się oddalał.- Że nie czuje się po prostu jak pobita dziewczyna. I to my ją pobiliśmy.
- Weź się w garść- rzucił za nim Jared
- Na razie.
Wiedziałam, że ludzie, gdy mają na myśli wielki smutek, mówią o "złamanym sercu". Wiedziałam też ze wspomnień Melanie, że jej samej zdarzyło się kiedyś użyć tego określenia. Zawsze jednak myślałam, że to zwykła przenośnia, utarte powiedzenie niemające żadnego pokrycia w ludzkiej fizjologi, coś jak "błękitna krew". Dlatego ból w piersi zupełnie mnie zaskoczył. Mdłości- owszem, gula w gardle- jak najbardziej, i tak, oczywiście, łzy i pieczenie w oczach. Ale to rozdzierające uczucie w piersi? Nie mogłam tego pojąć.
Zresztą czułam nie tylko, że coś rozdziera mi serce, lecz również że szarpie je i rozciąga w różne strony. Działo się tak, ponieważ Melanie także pękło serce i było to osobne doznanie, tak jakby wyrosło nam drugie serce, oddające bliźniaczość naszych umysłów. Podwójna świadomość, podwójne serce. Podwójny ból.
Wiedzieć, że ktoś cierpi pod twoim dachem, to jak czuć swędzenie i nie móc się podrapać.
Nie były to łzy dziecka, lecz tym potężniejszą miały wymowę- to, że przy mnie płakał, świadczyło o ogromie bólu. Był to smutek mężczyzny stojącego nad grobem rodziny.
Tajemnicza więź pomiędzy matką a dzieckiem- tak potężna na tej planecie- przestała być dla mnie zagadką. Nie było wspanialszej więzi nad tę, która kazała poświęcić życie dla drugiej osoby. Rozumiałam to już wcześniej, lecz do tej pory nie rozumiałam, dlaczego tak jest. Teraz wiedziałam już, czemu matka jest gotowa oddać życie za dziecko i to odkrycie miało na zawsze zmienić moje spojrzenie na wszechświat.
- Ty... ty i Doktor mnie o c h r a n i a c i e?
- Dziwny ten świat co?
- Jak żaden inny.
- Dlaczego go chronisz? Próbował cię zabić.- Nie było to pytanie, lecz stwierdzenie faktu. Gniew na jego twarzy zaczął powoli ustępować miejsca przerażeniu. Pewnie wyobrażał sobie szamotaninę na krawędzi skały. Widziałam to po jego oczach. Nie doczekawszy się odpowiedzi, odezwał się ponownie, tym razem szeptem.- Chciał cię wrzucić do rzeki...- Przeszył go dreszcz.
Do tej pory jedną ręką obejmował Kyle'a- tak usiadł i nie miał siły się ruszyć. Teraz jednak gwałtownie odepchnął nieprzytomnego brata i odsunął się do niego ze wstrętem. Przycisnął mnie do piersi. Czułam jego nierówny oddech.
Było mi dziwnie(...)
Spróbowałam się od niego odsunąć, ale przysunął mnie do siebie jeszcze mocniej. Nie przestraszyłam się- nie było tak jak wtedy, gdy chwycił mnie Kyle. Czułam się jednak nieswojo(...)
- (...) Widocznie masz inną definicję człowieka niż ja. Dla ciebie to słowo jest... obelgą. Dla mnie- komplementem. Według mnie ty jesteś człowiekiem, a on nie jest.
- "Człowiek" wcale nie jest dla mnie obelgą. Poznałam was lepiej.
(...) Bez namysłu podał mi broń. Wpadła mi w otwarte dłonie, ale nie potrafiłam ich zacisnąć. Doszłam jednak do wniosku, że to zasłużona kara.
Ian zaśmiał się pod nosem.
- Nie rozumiem, jak można się ciebie bać- powiedział cicho
(...)- Wando... nie masz pojęcia, jaki jestem szczęśliwy, że nic ci się nie stało. To znaczy- że nie stało się nic gorszego (...)
Doktor podciągnął mi koszulkę, a wtedy Ian i Jared zasyczeli, przejęci tym, co zobaczyli.
- Niech zgadnę- odezwał się Ian lodowatym głosem- Przewróciłaś się.
- Właśnie- przytaknęłam na bezdechu(...)
Ian zawahał się
- Pamiętaj, że przeszła piekło
Jared kiwnął głową, wciąż zaciskając zęby.
- Ja też tu będę- przypomniał Doktor.
Ian spojrzał mu w oczy.
- Dobrze.- Pochylił się nade mną i popatrzył błyszczącymi oczami.- Niedługo wrócę. Nic się nie bój.
- Nie boję się.
Zniżył twarz i dotknął ustami mojego czoła.
Nikt chyba nie był zaskoczony bardziej niż ja, aczkolwiek usłyszałam ciche stęknięcie Jareda. Ian obrócił się na pięcie i niemalże wybiegł, zostawiając mnie z otwartymi ze zdziwienia ustami.
- Jestem kobietą- żachnęłam się.- I całe to mówienie o mnie per "on" strasznie działa mi na nerwy.
Jared zamrugał, zbity z tropu. Po chwili jednak odzyskał srogi wyraz.
- Bo jesteś przebrana w kobiece ciało?
Wes spojrzał na niego krzywo
Bo jestem sobą- syknęłam.
- Według czyjej definicji?
- Chociażby według waszej. Należę do płci, która wydaje na świat młode. A może to niewystarczająco kobiece?
Zamknęło mu to usta . Poczułam namiastkę samozadowolenia,
I słusznie, przyklasnęła mi Melanie. Zachowuje się jak świnia
Dzięki
My, dziewczyny musimy trzymać się razem.
- No to pięknie- rzucił ktoś pod nosem.- Mamy w jaskiniach pieprzoną królową matkę obcych. Za chwilę może się zamienić w milion małych robali.
- Może to ci bardziej zasmakuje.
Spojrzałam zaciekawiona, ale nie widziałam jego twarzy. Usłyszałam przenikliwy szelest, odgłos rozdzieranego opakowania... i nagle poczułam woń, która wszystko wyjaśniła.
- Cheetosy!- zawołałam.- Naprawdę? To dla mnie?
Coś dotknęło mojej wargi. Bez wahania wgryzłam się w podsunięty mi przysmak.
- Marzyłam o tym- westchnęłam, przeżuwając
- Morderstwo to pojęcia względne- syknęła Maggie.- Według mnie o morderstwie można mówić tylko wtedy, gdy zabito człowieka.
Poczyłam na ramionach rękę Iana. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, że cała się trzęsę, dopóki nie przylgnął do mnie nieruchomym ciałem.
- Człowiek to także pojęcie względne- odparł Jared, mierząc ją wzrokiem.- Zawsze mi się wydawało, że warunkiem człowieczeństwa jest choćby odrobina współczucia i miłosierdzia.
- Wando- westchnął Ian.- Jesteś najgorszym kłamcą, jakiego w życiu spotkałem.
- Wanda, to dla ciebie- powiedział Jamie, wydostawszy się z tłumu. Ręce miał pełne batoników, a pod pachami ściskał butelki wody(...)
- Proszę bardzo...- Ian pojawił się nagle z garściami batoników.
- Ha, byłem pierwszy- odezwał się Jamie.
- O- powiedział Jared, ukazując się po drugiej stronie chłopca. Również on trzymał w dłoniach więcej batoników niż potrzebował.
Ian i Jared wymienili długie spojrzenia.
- Co się stało z jedzeniem?- zapytał gniewnie Kyle. Stał nad pustym pudełkiem i rozglądał się po grocie w poszukiwaniu winowajcy.
- Uważam, że miałem rację, ale uratowałaś mi życie. Nie wiem, dlaczego to zrobiłaś, ale stało się. A więc- życie za życie. Nie zabiję cię. Tak spłacę dług.
- Ty głupi palancie- odezwał się Ian.
- A kto tu się, braciszku, zabujał w robalu? Mnie nazywasz głupim?
- Co?- zapytał Ian.- Chcesz mi coś powiedzieć, Jared?
- Ta dziewczyna...- zaczął powoli Jared.
- Tak?
- To ciało nie jest jej.
- No i?
- Trzymaj ręce przy sobie.- Ton Jareda był stanowczy.
Ian zaśmiał się pod nosem.
- Jesteś zazdrosny, Howe?
- Nie w tym rzecz.
- Doprawdy.- Ian przybrał sarkastyczny ton.
- Wygląda na to, że Wanda I Melanie jakoś się dogadują. Trochę jakby... się przyjaźniły. Ale to oczywiście Wanda podejmuje decyzje. Postaw się teraz na miejscu Melanie. Jak byś się czuł? Gdybyś to ty miał w sobie... intruza. Gdybyś był uwięziony we własnym ciele, a ktoś inny kierowałby jego ruchami? Gdybyś nie mógł nawet się odezwać? Nie chciałbyś, żeby twoja wola- na tyle, na ile można by ją ustalić- została uszanowana? Przynajmniej przez innych ludzi? (...)
Znalazłyśmy się nagle z Melanie na przeciwnych biegunach. Ona niemal fruwała w uniesieniu, a ja... a ja nie.
- A teraz postaw się na miejscu Wandy- powiedział Ian prawie szeptem.- Co by było, gdyby wsadzono cię do ludzkiego ciała i kazano żyć na Ziemi, i okazałoby się, że czujesz się zagubiony wśród własnej rasy? Gdybyś był tak dobrą... osobą, że spróbowałbyś ocalić życie, które zabrałeś, i zwrócić tego człowieka rodzinie, prawie przy tym ginąc? A potem znalazłbyś się wśród obcych, brutalnych istot, które cię nienawidzą, krzywdzą i co jakiś czas próbują zabić?- głos mu się na chwilę załamał.- A mimo to robiłbyś, co w twojej mocy, żeby tym ludziom pomóc? Nie zasługiwałbyś wtedy na własne życie? Nie należałoby ci się choć tyle?(...)
-Nie masz co się tak denerwować. Wanda niezupełnie jest człowiekiem, mimo że ma ciało. Nie zauważyłem, żeby reagowała na... dotyk tak jak ludzie.
Tym razem to Jared się zaśmiał.
-To twoja teoria?
-Co w tym śmiesznego?
-Wiesz mi, potrafi reagować na dotyk. - zapewnił go Jared, przybierając na powrót poważny ton. -Jest pod tym względem wystarczająco ludzka. A przynajmniej jej ciało.
Zrobiło mi się gorąco na twarzy.
Ian milczał.
-Jesteś zazdrosny, O'Shea?
-Wyobraź sobie... że tak. Dziwne, prawda? - Głos Iana brzmiał nienaturalnie. -Skąd o tym wiesz?
Teraz to Jared się zawahał.
-To był... taki eksperyment.
-Eksperyment?...
-Skończył się inaczej niż przypuszczałem. Mel walnęła mnie w twarz. - Słyszałam, że się uśmiecha, i wyobrażałam sobie, jak wokół oczu pojawiają mu się maleńkie zmarszczki.
-Melanie ... cię... walnęła?
-Jestem pewien, że to nie była Wanda. Musiałbyś widzieć jej twarz... Co? Hej, wyluzuj człowieku!
-Pomyślałeś choć przez chwilę, jak się musiała poczuć?
-Mel?
-Nie, idioto! Wanda!
-Wanda? - zapytał Jared ze zdziwieniem jakby nic nie rozumiejąc.
-Ech. Wynoś się stąd. Idź coś zjedz. Trzymaj się ode mnie z daleka przez parę godzin z daleka.
Jakimś sposobem Ianowi udało się spojrzeć na sytuację z mojej perspektywy, z obcej perspektywy. Uważał, że zasłużyłam na życie.
Ale że był... zazdrosny? O Jareda?
Wiedział czym jestem. Wiedział, że jestem tylko małą istotą przyczepioną do mózgu Melanie. Robalem, jak nazwał mnie Kyle. Ale nawet Kyle stwierdził, że Ian się we mnie "zabujał". We mnie? To przecież nie możliwe(...)
Uśmiechnął się do mnie. Zadziwiające, jak jego oczy potrafiły jednocześnie ogrzewać i palić. Tym bardziej, że jeśli chodzi o kolor, było im bliżej do lodu niż do ognia. W tej chwili biło z nich ciepło.
- Bardzo cię lubię, Wando.
- Dopiero teraz to widzę. Chyba jestem mało spostrzegawcza.
- Ja też się tego nie spodziewałem.(...)
- Powiedz mi coś- rzekł Ian po chwili.
- Jeżeli znam odpowiedź.
- To nie jest trudne pytanie.
Nie wypowiedział go od razu. Zamiast tego sięgnął w poprzek wąskiego przejścia po moją rękę. Trzymał ją przez chwilę w obu dłoniach, po czym przeciągnął wolno palcami lewej ręki po mojej skórze, od nadgarstka aż do ramienia i z powrotem, równie powoli. Nie przyglądał się mojej twarzy, lecz gęsiej skórce, która pojawiał się w ślad za jego dotykiem.
- Dobrze ci?- zapytał.(...) - Wando?
- Melanie mówi, że źle- szepnęłam.
- A ty co mówisz?
- Ja... ja nie wiem.
Kiedy zebrałam się w sobie i spojrzałam mu w oczy, były cieplejsze, niż się spodziewałam.(...)
- Chcesz, żebym przestał?
Zawahałam się.
- Tak- odparłam w końcu.- To... co robisz... nie pozwala mi się skupić. Poza tym Melanie... jest na mnie zła. I to też mnie rozprasza.(...)
Próbowałam na chłodno przeanalizować swoją reakcję na jego dotyk. Był miękki. Miły. Inny niż dotyk Jareda. Ale też różnił się od tego, co czułam, gdy przytulał mnie Jamie. (...) Uświadomiłam sobie nagle, patrząc na jego uśmiech, że zależy mi na tym, by mnie lubił. Co do reszty- dłoni na mojej twarzy, palców na moim ramieniu- wciąż nie miałam pewności. Ale chciałam, żeby mnie lubił i żeby ciepło o mnie myślał.
(...)- Nie może ci zależeć na nie. Gdybyś mógł mnie dotknąć- mnie!- poczułbyś wstręt. Rzuciłbyś mnie na ziemię i rozdeptał.(...)
- Zależy ci po prostu na tym ciele- powtórzyłam.
- To nieprawda- zaprotestował.- Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko jej wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to, co mówisz. Nie obchodzi mnie to, jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. Ty jesteś piękna. Nigdy mi tak na nikim nie zależało.
- Nie wydaje ci się w takim razie...- Ian zatrzymał się i pochylił w moją stronę, tak że nie widziałam nic poza jego twarzą, poza śnieżną bielą, szafirem i czrnią jego oczu.- Że może powinnaś ten czas jak najlepiej wykorzystać? Że powinnaś żyć pełnią życia, dopóki możesz?
Nie spodziewałam się tego, co miało nastąpić, tak jak to było z Jaredem. Nie znałam Iana na tyle dobrze. Melanie odkryła jego zamiar pierwsza, na sekundę przed tym, jak mnie pocałował.
Nie!
Czułam się inaczej niż całując Jareda. Wtedy nie myślałam, kierowało mną niedające się okiełznać pożądanie. To było jak iskra w zetknięciu z benzyną. Tym razem nie wiedziałam, co czuję. Miałam mętlik w głowie.
Usta miał miękkie i ciepłe. Przycisnął je lekko do moich, po czym zaczął ocierać się nimi o moje wargi.
- Przyjemnie czy nie?- szepnął, nie odrywając ode mnie ust.
Nie, nie, nie!
- Nn... nie wiem. Nie mogę myśleć.- Kiedy ruszałam ustami, poruszał się wraz z nimi.
- To chyba... dobrze.
Naparł nieco mocniej. Chwycił ustami moją dolną wargę i delikatnie za nią pociągnął.
Melanie chciała go uderzyć- o wiele bardziej niż wtedy Jareda. Chciała go odepchnąć, a potem kopnąć w twarz. Był to okropny obraz, ostro kontrastujący z dotykiem ust Iana.
- Proszę- szepnęłam.
- Tak?
- Proszę przestań.Nie mogę myśleć. Proszę(...)
- Kiedy całuje cię Jared, rozpraszają cię... silne uczucia.
Westchnął.
- A kiedy ja cię całuję... nie jesteś pewna, czy ci się podoba. Nie jesteś... poruszona.
- Ach.- Ian był zazdrosny. Co za dziwny świat.- Przepraszam.
Jadłam właśnie lunch, kiedy zjawił się Ian z wielkim uśmiechem przyklejonym do twarzy. Chciał mnie pocieszyć. Znowu.
Ian uściskał mnie z przesadnym, według Melanie, entuzjazmem.
- Jesteś moją ulubioną osobą we wszechświecie.
Daje na fory, fuknęła Melanie
- Ian, nie wygłupiaj się. Graj.
- Przecież gram.
Powiedz mu, że jak baba.
- Jak baba.
Roześmiał się, a wtedy znów wyłuskałam mu piłkę sprzed nóg. Prowokacja na nic się nie zdała. Nagle przyszedł mi do głowy inny pomysł. Strzeliłam do pustej bramki, przeczuwając, że to prawdopodobnie ostatni raz.
Nie podoba mi się ten pomysł, mruknęła Mel.
Ale założę się, że zadziała.
Postawiłam piłkę z powrotem na środku boiska.
- Jeżeli wygrasz, możesz spać w moim pokoju, dopóki nie wrócą.- I tak musiałam się w końcu wyspać.
- Gramy do dziesięciu.- Wydał gardłowy odgłos i kopnął piłkę tak mocno, że odbiła się od niewidocznej ściany gdzieś daleko za moją bramką i wróciła do nas.
Spojrzałam na Lily.
- Pudło?
- W sam środek bramki- odparła, potrząsając głową.
- Jeden trzy- oznajmił Ian.
Pokonał mnie w kwadrans(...)
- Dziesięć cztery. Wygrałem.
- Dobry mecz- wydyszałam.
- Zmęczona?- zapytał niewinnym tonem, trochę zbyt niewinnym. Błaznował. Przyciągnął się.- Jeżeli o mnie chodzi, to chyba będę się już kładł do łóżka.- Udał chytre spojrzenie.
(...) Połyskujące kawałki srebrnej materii, rozciągnięte i powykręcane... rozrzucone po stole, poszarpane, nagie srebrne wstążki... plamy srebrnej mazi na stole, kocach, ścianach...
Ciszą wstrząsnął krzyk. Mój krzyk. Wstrząsnął całą grotą. Zaczęła wirować wokół mnie. Nie mogłam znaleźć wyjścia. Usłane srebrnymi plamami ściany pojawiały się przede mną, w którąkolwiek stronę się obróciłam.
Ktoś zawołał mnie po imieniu, lecz nie wiedziałam czyj to głos. Ogłuszał mnie mój własny krzyk. Bolała mnie od niego głowa. Zderzyłam się ze spływającą srebrem mazią i upadłam na ziemię. Przycisnęły mnie do niej czyjeś ciężkie ręce.
- Doktorze, pomocy!
- Co z nią?
- Ma atak?
- Co zobaczyła?
- Nic- nic. Ciała są zakryte!
To było kłamstwo. Ciała leżały na wierzchu, porozrzucane po stole. Okaleczone, rozczłonkowane, zmasakrowane ciała, porwane na szkaradne strzępy...
Widziałam wyraźnie szczątki wici wyrastających z obciętej przedniej części dziecka. Dziecka! Niemowlęcia! Pokrojonego na kawałki i rzuconego na stół umazany jego własną krwią(...)
Wiłam się i kaszlałam, próbując uciec. Gardło mi się odetkało.
- Puszczajcie!- wykrztusiłam w końcu. Moje słowa były zniekształcone.- Zostawcie mnie! Zostawcie! Wy potwory! Bestie!(..)
Dzwoniło mi w uszach. Nie od ciosu, lecz od zapachu- zapachu srebrzystej krwi ściekającej po ścianach- zapachu krwi dusz. Pomieszczenie wyginało się wokół mnie, jak gdyby żyło. Światło zawijało się w dziwne wzory, układało w kształty potworów z mojej przeszłości. Olbrzymi Sęp rozkładał nade mną skrzydła... Szponowiec sięgał ciężkimi łapami po moją twarz... Doktor uśmiechnął się i wyciągnął ku mnie dłoń, z palców skapywały mu srebrzyste krople.
(...) Chciał mnie wyciąć, pokroić, obryzgać ściany moją krwią. Rozszarpałby z namysłem milion dusz, żeby uratować swojego ulubionego potwora. Posiekałby nas na kawałki.
Siedziałam w ciemnościach skalnego wgłębienia, opłakując dusze, a obok siedział człowiek.
Przez trzy długie dni byłam Wagabundą, duszą wśród ludzi. Teraz nagle stałam się na powrót Wandą, zagubioną duszą targaną potężnymi ludzkimi uczuciami.
- Zjedz. Dla jego dobra.
Wgryzłam się w nią, nie smakując, przeżuwałam, nie myśląc, połknęłam, nie czując.
- Musisz mnie pocałować. Teraz. Proszę.
Ianowi ze zdziwienia opadła szczęka.
- Co?
- Wyjaśnię ci to za chwilę. To nieuczciwe, ale... proszę. Pocałuj mnie.
- Nie poczujesz się źle? Melanie nie będzie zła?
- Ian proszę cię!
(...) Nachylił się ku mnie, instynktownie zamykając oczy. Przywarł do mnie na chwilę ustami, po czym cofnął twarz, by spojrzeć na mnie tym samym zatroskanym wzrokiem.
Nic.
- Nie Ian. P o c a ł u j mnie. Naprawdę. Tak jakbyś chciał oberwać w twarz. Rozumiesz?
- Nie.
(...) Tylko nas dwoje- tak blisko siebie, że stanowiliśmy jedność.
Tylko my.
Nikt więcej.
Sami.
Domyślałam się, że wyglądam jak posąg. Ręce miałam skrzyżowane przed sobą, twarz pozbawioną wyrazu, oddech zbyt płytki, by unosił mi pierś.
Za to w środku kotłowałam się, jakby cząstki moich atomów zmieniły ładunek i nawzajem się odpychały. (...) To ja zmieniałabym mu okłady gdyby nie to, że nie mogłam się ruszyć. Gdybym się ruszyła, rozpadłabym się na mikroskopijne kawałki.
- Nie rozumiesz? Nie chciałam oddać życia dla milionów dusz. Dla własnych... dzieci. Bałam się umrzeć na zawsze. A teraz jestem gotowa to zrobić dla jednego obcego dziecka.- Znowu się zaśmiałam.- To absurdalne.
Co takiego sprawiało, że ta ludzka miłość przemawiała do mnie silniej niż miłość mojego gatunku? Czy to, że była zaborcza i kapryśna? Dusze dzieliły się miłością i serdecznością ze wszystkimi. Może byłam spragniona większego wyzwania? Miłość ludzka była trochę nieobliczalna, nie rządziła się wyraźnymi regułami- czasami dostawałam ją za nic, tak jak od Jamiego, czasami musiałam na nią ciężko zapracować, tak jak i Iana, a czasem była po prostu nieosiągalna i łamała mi serce, tak jak moje uczucie do Jareda.
A może po prostu pod jakimś względem była lepsza? Skoro ludzie potrafili tak zapalczywie nienawidzić, widocznie umieli też kochać mocniej, żywiej i płomienniej?
Nie rozumiałam, czemu tak rozpaczliwie pragnę tej miłości. Wiedziałam tylko, że była warta całego ryzyka i wszystkich cierpień, jakimi ją okupiłam. Była jeszcze wspanialsza, niż myślałam.
Była wszystkim.
Ci którzy zostali, rozłożyli się na podłodze. Wkrótce potem wszyscy leżeliśmy. Głowę miałam opartą na brzuchy Jareda, który od czasu do czasu głaskał mnie dłonią po włosach. Jamie leżał mi twarzą na piersi, obejmując mnie oburącz za szyję, a ja trzymałam mu dłoń na ramieniu. Ian położył głowę na moim brzuchu i przytulał do twarzy moją wolną rękę. Wzdłuż ciała czułam długą, wyprostowaną nogę Doktora. Słyszałam jego chrapanie. Kto wie, może nawet stykałam się w którymś miejscu z Kyle'em
Ian jęknął.
- Jeżeli Wanda będzie gdzieś jechać, jadę z nią- powiedział ponuro.- Ktoś musi ją chronić przed nią samą.
- A ja pojadę, żeby chronić was przed nią- odezwał się Kyle, chichocząc.- Au!- stęknął chwilę później.
Nie miałam siły podnieść głowy i zobaczyć, kto tym razem go uderzył.
- A ja, żeby was wszystkich przywieźć z powrotem- powiedział cicho Jared.
-Dobra - rzucił Jared. - Ale spróbuj tylko się do mnie w nocy przytulić, O'Shea, a wierz mi... nie ręczę za siebie.
Ale choć próbowałam myśleć o tym jak o szczęśliwym zakończeniu, nijak nie mogłam się uwolnić od grozy. Powinnam przecież umrzeć, broniąc tego sekretu. Miałam go chować w sobie za wszelką cenę, bez względu na tortury, jakie przyjdzie mi s tego powodu cierpieć.
Nie spodziewałam się jednak innej niezwykle bolesnej tortury- kryzysu sumienia zaciemnionego i zagmatwanego przez miłość do ludzi.
-Dlaczego?-zapytała.
Spoglądałam jej niemo w twarz.
-Powiedziałam, że życie i miłość trwają. Ale dlaczego? Nie powinny. Już nie. No bo po co?
-Nie wiem, Lily. Naprawdę nie wiem.
-Dlaczego?-zapytała znowu, ale nie mówiła już do mnie. Patrzyła szklistymi oczami prosto we mnie, ale nie na mnie.
"Nie widzę innego wyjścia, Mel. Dziwię się, że nie zrozumiałam tego wcześniej. Teraz to się wydaje takie oczywiste. Oczywiście, że muszę odejść. Oczywiście, że muszę ci oddać ciebie. Już wcześniej wiedziałam, że my, dusze, popełniliśmy błąd, przybywając na Ziemię. Pozostaje mi uczynić jedyną słuszną rzecz, czyli odejść. Przetrwaliście już beze mnie, uda wam się i tym razem. Wiele się ode mnie dowiedziałaś o duszach- będziesz im pomagać. Nie rozumiesz? To jest szczęśliwe zakończenie. Oni wszyscy chcą, żeby ta historia właśnie tak się zakończyła. Mogę im dać nadzieję. Mogę im dać... może nie bezpieczną przyszłość. Może nie tyle. Ale chce im dać wszystko co mogę.
Nie, Wando, nie.
Płakała, nie mogła się już wysłowić. Byłam wzruszona, łzy napłynęły mi do oczu. Nie miałam pojęcia, że tak jej na mnie zależy. Prawie tak bardzo jak mnie na niej. Do tej pory nie rozumiałam, że się kochamy.
Żyłam w tylu różnych ciałach, ale nigdy żadnego tak bardzo nie kochałam. Nigdy żadnego tak nie pragnęłam. Ale, o ironio, właśnie tego jednego musiałam się zrzec(...) Tylko dlaczego było takie krótkie! Trwało może rok, nie byłam pewna. Jedno okrążenie błękitno-zielonej planety wokół niepozornej żółtej gwiazdy. To zdecydowanie najkrótsze ze wszystkich moich żyć.
Najkrótsze, najważniejsze, najbardziej rozdzierające. Życie, które pomogło mi zrozumieć kim jestem. Życie, które związało mnie na dobre z jedna gwiazdą, jedną planetą, jedną obcą rodziną.
Nie, szepnęła Mel. Zastanów się dłużej
Nigdy nie wiesz ile czasu ci zostało, odszepnęłam.
Ale teraz wiedziałam już dokładnie, ile czasu mi zostało. Nie mogłam żądać więcej. Mój czas dobiegł końca.
Zdrajczyni. Nie odmieniec, nie wagabunda. Po prostu zdrajczyni. Oddawałam los braci i sióstr w ręce przybranej ludzkiej rodziny, zapalczywej i gotowej na wszystko.
Ludzie, wśród których żyłam, mieli pełne prawo nienawidzić dusz. Toczyli wojnę. A ja dawałam im broń pozwalającą bezkarnie zabijać.
-To nie byłoby w porządku, prawda? Ale ja też nie mogę tu zostać, Sunny. Będę musiała odejść. I to niedługo. Może nawet razem z tobą.- Uznałam, że poczuje się lepiej, myśląc, że nie poleci na Planetę Delfinów sama. Kiedy dowie się prawdy, będzie miała już innego żywiciela, o innych uczuciach i nie będzie jej łączyła żadna więź z tym tu człowiekiem. Być może. W każdym razie będzie już za późno. -Ja też muszę odejść, Sunny. Też muszę się rozstać z moim ciałem.
Surowy głos Iana przerwał ciszę niczym trzask bicza.
-Że co?
Zniecierpliwiony Ian chwycił mnie za rękę i podniósł na nogi. Widząc, że Sunny wstaje razem ze mną, pociągnął mocniej mnie, tak by puściła moje ramię.
-Co ci odbiło? - zapytał ostro Kyle.
Ian zgiął nogę i wymierzył Kyle'owi mocnego kopniaka w TWARZ.
-Ian! - oburzyłam się.
-Nie. Zostawisz. Mnie. - Oczy mu świeciły; płonęły błękitnym ogniem, jaśniej niż kiedykolwiek.
-Ian - szepnęłam. - Musisz sobie zdawać sprawę, że... nie mogę zostać. Wiem, że to rozumiesz.
-Nie! - krzyknął na mnie.
Odskoczyłam do tyłu, a wtedy Ian nagle osunął się na kolana, a potem na mnie. Oparł głowę na moim brzuchu i zacisnął mi ramiona wokół talii. Trząsł się gwałtownie, a z piersi wydobywało mu się głośne, rozpaczliwe łkanie.
- Nie, Ian, nie- prosiłam. To, na co teraz patrzyłam, było o wiele gorsze niż gniew.- Proszę cię, przestań.
- Wando- jęknął.
- Ian, proszę. Nie płacz. Proszę. Tak mi przykro.
Ja także płakałam i także się trzęsłam, choć możliwe, że to on mną potrząsał.
- Nie możesz odejść.
- Muszę, muszę- szlochałam
Potem długo płakaliśmy bez słów(...)
- Ona jest we mnie zamknięta, Ian. Jak w więzieniu- albo jeszcze gorzej. Nie potrafię nawet tego opisać. Jest jak duch. A ja mogę ją uwolnić. Mogę sprawić, że odzyska siebie.
- Ty też zasługujesz na życie, Wando. Zasługujesz, żeby tu zostać.
- Ale ja ją k o c h a m, Ian.
Zamknął oczy, a blade usta całkiem mu pobielały.
- Ale ja kocham ciebie- szepnął.- To się nie liczy?
- Oczywiście, że się liczy. I to bardzo. Nie widzisz? Ale to tylko... utwierdza mnie w mojej decyzji.
Podniósł gwałtownie powieki.
- To dla ciebie nie do zniesienia, że cię kocham? O to ci chodzi? Mogę zamilknąć, Wando. Nigdy więcej ci tego nie powiem. Możesz być z Jareden, jeżeli tego właśnie pragniesz. Ale zostań.
- Nie, Ian!- Wzięłam jego twarz w dłonie- skóra była twarda w dotyku, mocno naciągnięta na kości.- Nie. Ja... ja też cię kocham. Ja, mała srebrna glista z tyłu jej głowy. Ale moje ciało cię nie kocha. Nie potrafi cię pokochać. W tym ciele nigdy nie będę mogła cię kochać, Ian. Czuję się przez nie rozdarta. Dłużej tego nie zniosę.(...)
Kiedy ciało Melanie dotykało Jareda, wybuchało ogniem, który rozprzestrzeniał się lotem błyskawicy- niczym pożar, co mknie po pustyni, trawiąc wszystko na swojej drodze.
Z Ianem było inaczej, zupełnie inaczej, ponieważ Melanie nie kochała go tak jak ja. Dlatego kiedy mnie dotykał, doświadczałam czegoś głębszego i wolniejszego, przypominającego bardziej podziemną wędrówkę płynnych skał, ukrytych zbyt głęboko, by można było poczuć ich żar, lecz zarazem pozostających w ciągłym ruchu, który kształtuje od nowa posady świata.(...)
Zmieniałam się ja, nie Mel. Był to proces niemalże metalurgiczny, zachodzący głęboko we mnie, zaczęty dawno i zbliżający się ku końcowi. Ten długi pocałunek zwieńczył dzieło- zanurzył rozżarzone ostrze w zimnej wodzie, nadając mu trwały, niezniszczalny kształt.
Znowu zaczęłam płakać, gdyż uświadomiłam sobie, że podobna zmiana musi zachodzić również w nim- w tym o to mężczyźnie, tak dobrym, że mógłby być duszą, i zarazem tak silnym, jak tylko człowiek być potrafi. (...)
- Przez osiem pełnych żyć nie spotkałam nikogo, dla kogo zostałabym na jednej planecie, za kim powędrowałabym gdziekolwiek. Nigdy nie znalazłam sobie partnera. Dlaczego teraz? Dlaczego ty? Należysz do innego gatunku. Jak możesz być moim partnerem?
- Świat jest dziwny – odparł cicho(...)
- Ja, dusza, której na imię Wagabunda, kocham ciebie, człowieka o imieniu Ian. Nic nigdy tego nie zmieni, nieważne, co się ze mną stanie. (…) Bez znaczenia, czy będę Delfinem albo Niedźwiedziem. I tak zawsze będę cię kochała, zawsze o tobie myślała. Nigdy nie będę miała nikogo innego.
- Dobrze ci?- zapytał.
- Tak
- Tak też myślałem- zamruczał.
- Kocham cię Ian. Kocham cię całą duszą.
- Ja też cię kocham, moja Wagabundo.
Zbliżył do mnie twarz, znalazł moje usta, a potem zaczął mnie całować, powoli i delikatnie, jak płynna skała falująca łagodnie w ciemnościach ziemi, aż powoli przestałam się trząść.
- Śpij Wando. Odłóż smutki na jutro. Nigdzie sobie w nocy nie pójdą.
- Podaruj mi kłamstwo, Jared, powiedz mi, że chcesz, żebym została(...)
- Zostań, Wando. Zostań z nami. Ze mną. Nie chcę, żebyś odchodziła. Proszę. Nie potrafię sobie tego wyobrazić. Nie widzę tego. Nie wiem jak... jak...- głos mu się załamał.
Umiał świetnie kłamać. Musiał być naprawdę, naprawdę pewien niezłomności mojego postanowienia, mówiąc mi te rzeczy(...)
Nikt nigdy tak wspaniale nie kłamał jak Jared swym ciałem w ostatnich minutach mojego ziemskiego życia, i za to byłam mu wdzięczna. (...) Potrafiłam w to kłamstwo uwierzyć.
Serce i dusza. W moim przypadku były to dwie różne rzeczy. Zbyt długo byłam rozdarta. Nadszedł już czas, by położyć temu kres, by uczynić z tego ciała jedną całą osobę. Nawet jeśli to nie miałam być ja.
Życie i miłość trwały i będą trwać nadal. Choć już beze mnie, ta myśl i tak napawała mnie radością.
Jego cierpienie nie bolało mnie tak bardzo jak krzywda Iana. U Jareda był to jedynie stan przejściowy. Od szczęśliwego zakończenia dzieliły go już tylko minuty.
- Będziesz... cierpieć?
- Nie- skłamałam. - Nic nie poczuję.
Jesteś najszlachetniejszą i najczystszą istotą jaką kiedykolwiek poznałem. Bez ciebie wszechświat będzie gorszy i smutniejszy- wyszeptał.
To były jego słowa na moim grobie, moje epitafium. Cieszyłam się, że mi to powiedział.
Dziękuję, Wando. Siostro. Nigdy cię nie zapomnę.
Bądź szczęśliwa, Mel. Ciesz się życiem. Doceniaj je.
Będę, obiecała.
Żegnaj, pomyślałyśmy obie naraz.
- Ian? Ian, gdzie jestem.(...)- Kim ja jestem?
- Jesteś sobą- odparł Ian.- I jesteś tam, gdzie twoje miejsce.
Ale potem dali mi ostatnie słowo, bo ja szukałem kogoś, kto będzie wyglądał jak ty. I pomyślałem, że ta dziewczyna wygląda jak ty. Bo wygląda trochę jak anioł, a ty jesteś taka dobra. No i jest naprawdę ładna. Czułem, że musisz być ładna.- Uśmiechnął się szeroko.- Ian nie pojechał z nami. Czekał tu z tobą - powiedział, że nie obchodzi go, jak będziesz wyglądać. Nie dał nikomu dotknąć twojej kapsuły, nawet mnie i Mel.
Trzymałem Cię na ręce Wagabundo. Byłaś przepiękna.
A zatem będę szczęśliwa i smutna, wniebowzięta i zrozpaczona, bezpieczna i zlękniona, kochana i odrzucona, cierpliwa i rozdrażniona, spokojna i dzika, pełna i pusta... Wszystko to będę czuła. Wszystko będzie moje.
- W takim razie zostaniesz.
Pocałował mnie na oczach wszystkich, ale szybko zapomniałam, że mamy widownię. To było łatwe i oczywiste- koniec z rozdarciem, zagubieniem, sprzeciwem- byliśmy tylko ja i Ian. Płynna skała rozlewała się po moim nowym ciele, czyniąc je stroną zawartej umowy.
- Zostanę.
Tak zaczęło się moje dziesiąte życie.
Kto wie, czy na tej planecie każda radość nie musiała być okupiona taką samą ilością bólu, jak gdyby istniała jakaś tajemna waga, której szale zawsze były równe.
Mozolnie wyzbywałam się resztek zazdrości i uciążliwego echa miłości, jaką nadal darzyłam Jareda. Nie potrzebowałam tych uczuć ani ich nie chciałam. Było mi dobrze z Ianem. Mimo to łapałam się czasem na tym, że wpatruję się w Jareda, i wprawiało mnie to w zakłopotanie. Bywało też, że Melanie dotykała ramienia Iana, po czym cofała gwałtownie rękę, jakby przypomniawszy sobie nagle, kim jest. Nawet będącemu w najlepszej sytuacji Jaredowi zdarzało się czasem spojrzeć na mnie takim samym zbłąkanym wzrokiem, jakim ja spoglądałam na niego. A Ian... Jemu oczywiście musiało być najtrudniej. Było to w pełni zrozumiałe.
- Jared to przeszłość. Teraźniejszość to ty.
- I przyszłość, jeśli zechcesz.
- Tak. Poproszę(....)
Kiedy o tym myślałam, czułam radość i napięcie, nieśmiałość i wielką niecierpliwość- wszystko to naraz; czułam się c z ł o w i e k i e m.
- Naprawdę? W takim razie jest dla tej planety jakaś nadzieja.
- To dziwny świat- powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego.
- Jak żaden inny- przytaknął.
To tyle ode mnie xD |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cataclysm
Początek
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 17:45, 21 Gru 2008 |
|
Heh W jednym poście podsumowałaś całą książkę. Nie mogłaś dla nas zostawić paru cytatów do wypisywania? o ty samolubna ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
MarcelinKa
Planeta Delfinów
Dołączył: 07 Gru 2008
Posty: 301 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 17:49, 21 Gru 2008 |
|
heh tak już mam xD
trochę dużo tego wyszło hehe
na tamtym forum czytałam i pisałam na bierząco, a jak wszystko tu wkleiłam to dużo tego wyszło xD
Na pewno są jeszcze jakieś fajne cytaty które przeoczyłam:) |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cataclysm
Początek
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Nie 17:51, 21 Gru 2008 |
|
No tak tak Jeden czy dwa się znajdą. Albo będziemy wkółko pisać te same, co tam za różnica |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
new life
Planeta Ognia
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 13:20, 22 Gru 2008 |
|
no ja mam kilka moich ulubionych pod moimi postami
ale wklejam
"-Dobra - rzucił Jared. - Ale spróbuj tylko się do mnie w nocy przytulić, O'Shea, a wierz mi... nie ręczę za siebie."Laughing
~~
- Zależy ci po prostu na tym ciele- powtórzyłam.
- To nieprawda- zaprotestował.- Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko jej wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to, co mówisz. Nie obchodzi mnie to, jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. Ty jesteś piękna. Embarassed
~~
-Nie. Zostawisz. Mnie. - Oczy mu świeciły; płonęły błękitnym ogniem, jasniej niż kiedykolwiek. Crying or Very sad
-Ian. - szepnęłam. - Musisz sobie zdawać sprawę, że... nie mogę zostać. Wiem, że to rozumiesz.
-Nie! - krzyknął na mnie.
~~
'- Trzymałem cię na ręce Wagabundo. Byłaś przepiękna.'
(...)-Ian nie pojechał z nami. Czekał tu z tobą - powiedział, że nie obchodzi go, jak będziesz wyglądać. Nie dał nikomu dotknąć twojej kapsuły, nawet mnie i Mel. Crying or Very sad
MarcelinKa kochana strescilas na m prawiec cała książkie
WESOŁYCH ŚWIĄT dla was kochani życzy NEW LIFE |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez new life dnia Śro 10:55, 24 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
|
|
Cataclysm
Początek
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Pon 14:22, 22 Gru 2008 |
|
widzę, że większość osób ma podobne gusta ^^ |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
silver-vampire
Początek
Dołączył: 20 Gru 2008
Posty: 42 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Lubin
|
Wysłany:
Śro 18:14, 24 Gru 2008 |
|
Hmm. Moje ulubione:
-Dobra - rzucił Jared. - Ale spróbuj tylko się do mnie w nocy przytulić, O'Shea, a wierz mi... nie ręczę za siebie.
- Trzymałem cię na ręce Wagabundo. Byłaś przepiękna.
- Nie. Zostawisz. Mnie. - Oczy mu świeciły; płonęły błękitnym ogniem, jasniej niż kiedykolwiek.
I ten który mam w opisie |
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez silver-vampire dnia Śro 18:15, 24 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
new life
Planeta Ognia
Dołączył: 18 Gru 2008
Posty: 389 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Czw 20:40, 25 Gru 2008 |
|
nastepny sliczny cytat tzn ten ktory silver-vampire ma w podpisie |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Lilith
Początek
Dołączył: 27 Gru 2008
Posty: 5 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z piekłaaa xD
|
Wysłany:
Sob 21:04, 27 Gru 2008 |
|
Jest ich oczywiście o wiele wiele więcej ale te najfajniejsze:
"Przez wszystkie te tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, a na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znaleźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma. " <<- Ten jest odzwierciedleniem moich odczuć co do miłości..
"(...)w tym oto mężczyźnie, tak dobrym, że mógłby być duszą, i zarazem tak silnym jak tylko człowiek być potrafi."
A mój ulubiony:
"- Jestem kobietą- żachnęłam się.- I całe to mówienie o mnie per "on" strasznie działa mi na nerwy.
Jared zamrugał, zbity z tropu. Po chwili jednak odzyskał srogi wyraz.
- Bo jesteś przebrana w kobiece ciało?
Wes spojrzał na niego krzywo
- Bo jestem sobą- syknęłam.
- Według czyjej definicji?
- Chociażby według waszej. Należę do płci, która wydaje na świat młode. A może to niewystarczająco kobiece?
Zamknęło mu to usta . Poczułam namiastkę samozadowolenia,
I słusznie, przyklasnęła mi Melanie. Zachowuje się jak świnia
Dzięki
My, dziewczyny musimy trzymać się razem. " |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
muppetShow
Planeta Delfinów
Dołączył: 25 Gru 2008
Posty: 371 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków. / rodowita Hutaska. c;
|
Wysłany:
Pon 17:09, 29 Gru 2008 |
|
Wyżej wymienione wszystkie i jeszcze jeden:
- Powodzenia, moja mała wagabundo, powodzenia. Jakżebym chciał, żebyś go nie potrzebowała. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Adrianna
Początek
Dołączył: 05 Sty 2009
Posty: 21 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Białystok
|
Wysłany:
Pon 22:31, 05 Sty 2009 |
|
strona 216
- Jeżeli wrzucisz żabę do gotującej się wody - tłumaczył- to od razu wyskoczy. Ale jeśli włożysz ją do letniej wody i zaczniesz wolno podgrzewać , żaba niczego się nie domyśli, aż będzie za późno. I masz ugotowaną. Trzeba działać stopniowo.
(...)
- Jeb?
-Taak ?
- JESTEM ŻABĄ CZY WODĄ ?
strona 294
Jakiś dźwięk. Cichy plusk w strumyku odprowadzającym wodę z basenu do sąsiedniej groty . Parę metrów ode mnie.
Oddaj mi moje ręce!
Nie wiem jak ! Weź je sobie !
strona 309
Jared doskoczył do Kyle'a i zdzielił go pięścią w twarz. Trafiony opadł na materac z wywróconymi oczami i otwartymi ustami.
Przez kilka sekund panowała cisza.
- no więc - odezwał się Doktor łagodnym głosem - z medycznego punktu widzenia to chyba nie było najwłaściwsze.
- Ale za to ja czuję się lepiej - odparł chmurno Jared.
Na twarzy Doktora zagościł nikły uśmiech.
- Z drugiej strony, pare minut snu raczej go nie zabije.
strona 311
- No to pięknie- rzucił ktoś pod nosem - Mamy w jaskini pieprzoną królową matkę obcych. Za chwilę może się zmnienic w milion małych robali.
strona 312
Doktor skrzywił się.
-Aaron, Andy, Wes ... Moglibyście, hm, powiedzieć Sharon, żeby przyszła ?
- Wszyscy trzej ?
- Wynocha - przetłumaczył Jeb.
strona 322
- No dobra - odezwał się głośno Jeb, tak by wszyscy słyszeli. -Oto zasady. Robimy głosowanie. Tak jak zawsze, mogę sam podjąć decyzję, jeżeli nie spodoba mi się wola większości, bo to...
- MÓJ DOM - DOKOŃCZYŁO ZA NIEGO CHÓREM KILKA OSÓB.
strona 333
- Wanda, to dla ciebie- powiedział Jamie, wydostawszy się z tłumu. Ręce miał pełne batoników, a pod pachami ściskał butelki wody(...)
- Proszę bardzo...- Ian pojawił się nagle z garściami batoników.
- Ha, byłem pierwszy- odezwał się Jamie.
- O- powiedział Jared, ukazując się po drugiej stronie chłopca. Również on trzymał w dłoniach więcej batoników niż potrzebował.
Ian i Jared wymienili długie spojrzenia.
- Co się stało z jedzeniem?- zapytał gniewnie Kyle. Stał nad pustym pudełkiem i rozglądał się po grocie w poszukiwaniu winowajcy.
strona 351
(...) Ale słuchaj tego. Jared przy lanchu powiedział, że to niesprawiedliwe, żebyś musiała się wyprowadzać z pokoju, do którego się przywiązałaś. Mówi, że to byłoby nieuprzejme. I że powinnaś znowu ze mną zamieszkać. Super, co? Zapytałem go, czy mogę iść od razu ci powiedzieć, i powiedział, że to dobry pomysł. I że znajdę cię tutaj.
- Jakoś mnie to nie dziwi - burknął pod nosem Ian.
- Cieszysz się, Wanda ? Będziemy znowu spać w jednym pokoju!
- Ale Jamie, co z Jaredem ? Gdzie będzie spał?
- Czekaj, niech zgadnę - przerwał Ian. - Na pewno powiedział, że zmieścicie się w trójkę. Zgadza się ?
- Tak skąd wiedziałeś ?
- Strzelałem.
Po każdym z tych fragmentów wybuchałam śmiechem. Mogę czytać je na okrągło i wciąż nie mam dość. Niektóre znam już na pamięć... |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cataclysm
Początek
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 19:10, 21 Sty 2009 |
|
To są wszystkie moje ulubione:
Powodzenia, moja mała wagabundo, powodzenia. Jakżebym chciał, żebyś go nie potrzebowała.
Wiedziałam, że wszystko zacznie się od końca i że koniec oglądany tymi oczami będzie jak śmierć.
Jednak jest szansa. Nie na przeżycie, ale może chociaż na zwycięstwo.
Dusza. To chyba dobre określenie. Niewidzialna siła kierująca ciałem
Jak tu nie ufać w pełni drugiemu człowiekowi? Jesteśmy dla siebie rodziną, gatunkiem na wymarciu.
Czuje mocniejsze uderzenie serca, i wiem, że będe tu na niego czekać, nawet jeśli zajmie mu to całą noc.
Przez te wszystkie tysiąclecia ludziom nie udało się rozgryźć zagadki, jaką jest miłość. Na ile jest sprawą ciała, na ile umysłu? Ile w niej przypadku, a ile przeznaczenia? Dlaczego związki doskonałe się rozpadają, a te pozornie niemożliwe trwają w najlepsze? Ludzie nie znalęźli odpowiedzi na te pytania i ja też ich nie znam. Miłość po prostu jest, albo jej nie ma.
Gdybym teraz miał wybrać między tamtym utraconym światem a tobą, nie potrafiłbym z ciebie zrezygnować. Nawet gdyby to miało ocalić pięć miliardów ludzkich istnień.
Nigdy nie wiesz ile ci czasu pozostało.
Powiedział ostatni mężczyzna na ziemi do ostatniej kobiety na Ziemi w przededniu rozstania.
Zbłądziłam. Straciłam orientację... głowę... rozum.
Łatwiej było się pogodzić ze śmiercią niż z tym, że zabrakło nam rozsądku.
Przynajmniej spróbowałam. I zwyciężyłam. Nie wydałam ich. Nie skrzywidziłam. Zrobiłam co mogłam, żeby ich odnaleźć. Starałam się dotrzymać słowa... Umieram dla nić.
Nie wydaje mi się... Myślę... Myślę, że może... umierasz by stać się człowiekiem. Po tych wszystkich planetach, które opuściłaś, znalazłaś nareszcie miejsce i ciało za które jesteś gotowa oddać życie. Myślę, że znalazłaś sobie dom Wagabundo.
Wydaje mi się, że są takie rzeczy, które n i g d y nie umrą.
Nasza miłość do Jareda i Jamiego rzeczywiście zdawała się czymś wiecznym. Zaczęłam się zastanawiać, czy śmierć jest dość silna, by unicestwić coś tak żywego, tak wzniosłego. Być może ta miłość przetrwa a Melanie wraz z nią, w jakimś baśniowym domu o perłowych wrotach. Mnie tam nie będzie.
Czy chciałabym się uwolnić od tego uczucia? Nie byłam pewna. Czułam, ze stało się częśćią mnie.
Gdzie są te kojoty, kiedy człowiek ich wreszcie potrzebuje...
Wiedzieć, że kotś cierpi pod twoim dachem, to jak czuć swędzenie, i nie móc się podrapać.
No to znowu zostały nam tylko sny.
Po co się oszukiwać. Nie ma nic złego w mówieniu prawdy na głos.
Intuicję? Intuicja podpowiada mi, że nie znamy tego miejsca tak dobrze, jak nam się wydaje.
Nie bał się umierać, nie bał się żyć i ... nie bał się u w i e r z y ć.
Twoje istnienie jest dowodem naszego błędu. Nie mieliśmy prawa odbierać ci tego świata, Walterze.
Nie obchodzi mnie ta twarz, tylko ten wyraz. Nie obchodzi mnie ten głos, tylko to co mówisz. Nie obchodzi mnie to jak w tym ciele wyglądasz, tylko co nim robisz. T y jesteś piękna.
Nie tak każda z nas wyobrażała sobie przyszłość, prawda?
Tak zwłaszcz biorąc pod uwagę, że nie mamy żadnej przyszłości.
Wgryzłam się w nią, nie smakując, przeżuwałam, nie myśląć, połknęłam nie czując.
Stwierdziłem, że wolę spróbować i umrzeć, niż żyć bez Jamiego.
Po co zatracać się w uczuciach, które nie mają żadnej przyszłości.
Skoro ludzie potrafili tak zapalczywie nienawidzić, widocznie umieli też kochać, mocniej, żywiej i płomienniej?
Powiedziałam, że życie i miłość trwają. Ale dlaczego? Nie powinny. Już nie. No bo po co?
Już wcześniej wiedziałam, że my dusze popełniliśmy błąd, przybywając na ziemię. (...) Nie rozumiesz? To jest szczęśliwe zakończenie. Oni wszscy chcą, żeby ta historia właśnie tak się zakończyła. Mogę im dać nadzieję. Mogę im dać... Może nie bezpieczną przyszłość. Może nie tyle. Ale chcę im dać wszystko co mogę.
Czułam siłę w ramionach. Można było się nimi wspiąć na skalną półkę, nosić duże ciężary, orać pole. Zarazem jednak były delikatne. Można było w nich trzymać dziecko, pocieszyć przyjaciela, można było nimi kochać... ale nie mnie to było pisane.
Żyłam w tylu różnyuch ciałach, ale nigdy żadnego tak nie kochałam. Nigdy żadnego tak nie pragnęłam.Ale, o ironia, właśnie trego jednego musiałam się zrzec.
Najkrótsze, najważniejsze, najbardziej rozdzielające. Życie, które pomogło mi zrozumieć, kim jestem. Życie któe związało mnie na dobre z jendą gwiażdą, jedną planetą, jedną obcą rodziną.
Nigdy nie wiesz, ile ci czasu zostało, odszepnęłam.
Ale teraz wiedziałam już dokłądnie ile mi czasu zostało.
Życie i miłość trwały i będą trwać nadal. Choć już beze mnie, ta myśl i tak napawała mnie radością.
Dziękuje, Wando. Siostro. Nigdy cię nie zapomnę.
Bądź Szczęśliwa Mel. Ciesz się życiem, doceniaj je.
Będę, obiecała.
Żegnaj, pomyślałyśmy obie na raz.
- Naprawdę? W takim razie może jednak jest dla tej planety jakaś nadzieja.
- To dziwny świat - powiedziałam cicho, bardziej do siebie niż do niego.
- Jak żaden inny - przytaknął.
Co takiego sprawiało, że ta ludzka miłość przemawiała do mnie silniej niż miłość mojego gatunku? Czy to, że była zaborcza i kapryśna? Dusze dzieliły się miłością i serdecznością ze wszystkimi. Może byłam spragniona większego wyzwania? Miłość ludzka była trochę nieobliczalna, nie rządziła się wyraźnymi regułami - czasem dostawałam ją za nic, czasem musiałam na niż ciężko zapracować, a czasem była po prostu nieosiągalna i łamała mi serce.
A może po prostu pod jakimś względem była lepsza? Skoro ludzie potrafili tak zapalczywie nienawidzić, widocznie umieli też kochać mocniej, żywiej i płomienniej?
Nie rozumiałam, czemu tak rozpaczliwie pragnę tej miłości. Wiedziałam tylko, że była warta całego ryzyka i wszystkich cierpień jakimi ją okupiłam. Była wspanialsza niż myślałam.
Była wszystkim.
Teraz te, które rozbawiły mnie do łez
-Ciągle jest wściekły o ten nos - odparł Ian. - No, ale nie pierwszy raz mu go złamano. Powiem mu, że jest ci przykro.
- Nie jest.
- Wiem. Jeszcze nikt, nigdy nie żałował, że mu przyłożył.
-Wydaje mi się, że to ja ostatni dotknęłem piłki.
- Nie jestem pewien. Nie chciałbym cię oszukać. Może lepiej poprośmy sędziów, żeby sprawdzili zapis wideo.
Ściskają sobie dłonie i poklepują po plecach.
- To jakiś absurd - psioczy Jared.
- Nie mogę na to patrzeć - przytakuje Jamie, naśladując jego ton.
(zawsze mi się przypomina w tym momencie nasze kłótnie na wf, gdy gramy z kosza z inną klasą XD)
- No więc - odezwał się doktor łagodnym głosem - z medycznego punktu widzenia, to chyba nie było najwłaściwsze.
- Ale za to ja czuje się lepiej.
I słusznie, przyklasnęła mi Melanie. Zachowuje się jak świnia.
Dzięki.
My, dziewczyny musimy się trzymać razem.
Masz kosmate myśli.
To twoje myśli, odparowałam.
Nie o to pyta. Kiedy mówi "dobrze"... Rany z tobą jak z dzieckiem!
- Ale Jamie, co z Jaredem? Gdzie będzie spał?
- Czekaj, niech zgadnę - przerwał Ian. - Na pewno powiedział, że zmieścicie się we trójkę. Zgadza się?
- Tak. Skąd wiedziałes?
- Strzelałem.
(...)
-Ian, chcesz coś?
- O tak. Powiedz ode mnie Jaredowi że nie ma wstydu.
- Hę?
- Nic, nic.
Daje nam fory, fuknęła Melanie..
-Ian nie wygłupiaj się. Graj.
- Przecież gram.
Powiedz mu, że jak baba.
- Jak baba.
- Co robisz! Nie dotykaj jej!
- Cześć, skarbie.
(team Jared!)
- Jeżeli Wanda będzie gdzieś jechać, jadę z nią - powiedział ponuro. - Ktoś musi ją chronić przed nią samą.
- A ja pojadę, żeby chronić was przed nią - odezwał się Kule, chichocząc. - Au! - stęknął chwilę później.
Nie miałam siły podnieść głowy, i zobaczyć kto tym razem go uderzył.
- A ja, żeby was wszystkich przywieźć z powrotem - powiedział cicho Jared.
- Dobra - rzucił Jared - ale spróbuj tylko się do mnie w nocy przytulić, O'Shea, a wierz mi... nie ręczę za siebie.
Ian zachichotał.
- Nie chce zabrzmieć zuchwale Jared, ale nie dałbyś mi rady. No, ale nie martw, się, do niczego między nami nie dojdzie.
- Powinienem go dawno zabić - (...) - Co ja mówię, matka powinna go utopić zaraz po urodzeniu.
- To twój brat.
- Nie wiem czemu to w kółko powtarzasz. Chcesz mnie jeszcze bardziej zdołować?
- Jodi? Jodi, słyszysz mnie? Kyle na ciebie czeka, Jodi. Bardzo się natrudził aby cię tutaj ściągnąć - wszyscy chcą bo teraz sprać na kwaśne jabłko. (...)
- Nie żeby cię to dziwiło, prawda? - Odezwał się Ian obok mnie. - Czy kiedykolwiek było inaczej, Jodi? Dobrze cię znowu widzieć. Chociaż ty pewnie jesteś innego zdania. Musiało być ci dobrze z dala od tego idioty.
(...)
- Na pewno pamiętasz Iana. Nigdy nie potrafił mi w niczym dorównać, ale ciągle się stara. Hej Ian - (...) - nie masz mi czasem nic do powiedzenia?
- Raczej nie.
- Czekam na przeprosiny.
- Czekaj zdrów.
- Ten drań kopnął mnie w twarz, wyobrażasz to sobie Jodi? Bez najmniejszego powodu!
- Po co komu do tego powód, co Jodi?
(...)
- Wando? - zagaił Kyle.
- Tak?
- Przepraszam.
- Yyy... za co?
- Że próbowałam cię zabić. - odparł beztrosko - chyba się jednak myliłem.
Ianowi zaparło dech.
- Doktorze proszę, powiedz że masz tu jakiś dyktafon. (..) Ten moment należałoby uwietrznić. Nie sądziłem, że dożyje dnia, w którym Kyle O'Shea przyzna się do błędu. Słyszałaś to, Jodi? Dziwie się, że to cię nie obudziło. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
muppetShow
Planeta Delfinów
Dołączył: 25 Gru 2008
Posty: 371 Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków. / rodowita Hutaska. c;
|
Wysłany:
Śro 20:50, 21 Sty 2009 |
|
Nie o to pyta. Kiedy mówi "dobrze"... Rany z tobą jak z dzieckiem!
To też mnie rozbawiło. |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
Cataclysm
Początek
Dołączył: 21 Gru 2008
Posty: 63 Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany:
Śro 23:15, 21 Sty 2009 |
|
W ogóle lubię poczucie humoru Mel |
Post został pochwalony 0 razy
|
|
|
|
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
© 2001/3 phpBB Group :: FI Theme ::
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
|
|
|